sobota, 9 sierpnia 2014

Wakacje pod chmurką czy pod dachem?

Pierwsze wspólne wakacje z moim obecnie już mężem spędziliśmy pod namiotem . Była to całkiem zgrabna  skrzydlata dwójka, która rozkładała się w dwie sekundy. Za czasów młodości naszych rodziców pomarańczowy tudzież wyblakły od słońca żółty namiot z aluminiowymi rurkami stawiało co najmniej pięć osób. Trwało to tak długo, że można było zdążyć zaprzyjaźnić się z nowymi sąsiadami, którzy przyszli pomóc w podtrzymaniu konstrukcji.
Coś mi się zdaje, że odkąd wprowadzono nowoczesne dwu sekundowe namioty ucierpiało na tym nasze biwakowe życie towarzyskie. Słyszałam nawet, że w sprzedaży są już jedno sekundowe! Aż strach pomyśleć o czasach, kiedy będziemy wyświetlać je sobie z telefonów komórkowych.

foto. Muszka
Właścicielem super nowoczesnego "skrzydłowca" był mój mąż. Zabierał go na Hel "będąc jeszcze młodą lekarką".  Nieszczęśliwie skradziono nam samochód z ów namiotem i z biwakowym dobytkiem, który woziliśmy ze sobą przez okrągły rok w bagażniku.
Zaletą starego namiotu była jego szybkość  w rozwijaniu, ale z racji na swój kształt wielkiego koła, zupełnie nie sprawdzał się na wyprawach rowerowych, gdzie potrzebowaliśmy czegoś bardziej kompaktowego. Moi rodzice, podobnie jak my uwielbiają biwaki. Zakupili namiot na wyprawę motocyklową po Szwecji. Przetestowali i oddali nam zachwalając jego maleńkość, a zarazem wielkość i praktyczność.
Zapaleni nowym sprzętem zabraliśmy go na Bornholm. No i co tu kryć, byliśmy wtedy jeszcze całkiem świeżą parą, a namiot bardzo sprzyjał bliskości. W zasadzie nie mieliśmy dużego wyboru jeśli chodzi o pozycje do spania. Po wstawieniu wszystkich sakw rowerowych do środka, nie pozostawało nam nic innego jak tylko tkwić w przytuleniu do rana raz na jednym, raz na drugim boku, a jak nogi umyte to na waleta, ale nigdy na wznak, nie wspominając o pozycji na brzuchu czy na gwiazdę. Trzeba było mieć również jakąś izolację od ziemi, ale jazda z materacem na rowerze byłaby dość uciążliwa, więc skazani byliśmy na cienką "kara-matkę".

foto Muszka
Przez zimę rodzice przemyśleli swoją wyprawę motocyklową i doszli do wniosku, że przemieszczanie się mocno ograniczała im zmienna pogoda, więc na kolejne wakacje postanowili pojechać samochodem. Nie zamierzali jednak rezygnować z biwaków pod chmurką, ale nie chcieli też skazywać się na niewygodę. Zakupili więc gigantyczny namiot. Przyszło lato, a misterny plan wyjazdu upadł bo rodzice spędzili swój urlop na jachcie.
Żal z powodu niewykorzystanego zakupu nie trwał  jednak długo. Zaraz zbliżał się termin naszych wakacji i mogliśmy przetestować nowy super namiot w Chałupach.
Rozłożyliśmy się nad samą wodą, tak by mieć bazę blisko lądowiska kite-ów. Radość trwała bardzo krótko.Przyszedł szkwał , kite-owców wywaliło na brzeg, a nasz super namiot prawie odleciał . Musieliśmy przenieść się wgłąb lądu. Każdy kto kiedykolwiek spędził wakacje w Chałupach dobrze wie, że jeśli nie uczestniczy się w imprezie na polu namiotowym to w zaśnięciu nie pomoże nawet pozycja na gwiazdę. 

Przyszła zima , a rodzice tradycyjnie zaczęli snuć plany na kolejne wakacje. Tym razem postawili na solidny dach i konstrukcję. Zakupili więc przyczepę kempingową. Nie byle jaką , bo piękną "Eribe "  w stylu retro po małych przejściach. Całą zimę spędziła w salonie kosmetycznym, ale udało się zrobić z niej cacuszko. Moja mama dodatkowo nadała jej styl "american marines" , który idealnie komponował się z kolorystyką srebrno- białej obudowy zewnętrznej. Otworzyły się nowe możliwości podróżowania. Rodzice co weekend eksplorowali polskie wybrzeże, a my w końcu jak prawdziwi polscy amerykanie bez kompleksów wjechaliśmy naszym "american dream" na kemping w Chałupach. Przyczepa cieszyła się szczególnym zainteresowaniem, kiedy pilotem ( takim jak do TV) naprowadzaliśmy ją na odpowiednie miejsce. To był prawdziwy szok.  Mało która przyczepa ma taki system, że sama jeździ w każdą stronę. Padały nawet propozycje sąsiadów, aby jeździć nią na zakupy do okolicznej biedronki.
Namiot może ma swój klimat, ale przyczepa to jednak duży komfort. Może nie za rok ale za kilka lat moi rodzice wpadną na pomysł kupienia czegoś jeszcze bardziej luksusowego? Jakiegoś kamperka czy jachtu? 
Pytanie tylko czy będzie miało to ten sam urok, co tradycyjne wakacje pod chmurką?