piątek, 7 grudnia 2018

Świat wiruje co raz szybciej

Chyba mam duże zaległości ostatnio z blogiem. Ostatni post kwiecień 2017.... nie jest dobrze. Niby robie dużo, ale wciąż za mało. Może teraz jak mam 3 godziny ekstra życia w ciągu dnia ( Lu poszedł do przedszkola) to uda mi się coś skrobnąć na blogu. Mam jednak nowe założenia. Nie rozpisywać się. Kto to w ogóle czyta? Mój blog jest wnętrzarski więc zazwyczaj ktoś, kto tu zagląda po prostu patrzy i szuka inspiracji. Nie wiem... może ja nie czytam innych blogów. Nie mam czasu. Przelatuję wzrokiem foty i tyle. Wyciągam sobie wnioski. To co mnie interesuje to marki rzeczy które są w stylizacji, ogólna kompozycja, gdzie to kupić, czy to pasuje tu czy tam. Nie czytam. 
Drugie założenie Milk in the forest to nowa strona pełna zdjęć i inspiracji moich własnych. 
Trzecia to zacząć nagywać DIY , jak stylizować wnętrze, jak projektować. Tak właśnie JAK PROJEKTOWAĆ :)) bo nie wiem czy wiecie ale jestem już na finiszu Architektury, którą studiuję. 
Dyplom wisi w powietrzu. Ale pomysł mam niezły. Kiedyś coś tu pokażę jak już zacznę działać na poważnie.

Tymczasem zapraszam do oglądania domu i mojej rodziny w materiale dla Dzień dobry TVN, którego emisja odbyła się wczoraj zaraz po 9:30

Odpicowane mieszkanie

W Nadarzynie, na skraju lasu stoi bliźniak. W jednej jego części mieszka małżeństwo, które lubi rzeczy z historią. Agnieszka i Łukasz dom urządzili w stylu, który nazwali industrialny vintage. Odwiedziła ich reporterka Dzień Dobry TVN Katarzyna Jaroszyńska.
Odpicowane mieszkanie – dom inspirowany stylem starych fabryk. Źródło: Dzień Dobry TVN
A w naszym studiu ekspert urządzania wnętrz Ewa Mierzejewska radziła, pod czym spać zimą, aby było ciepło i przytulnie. 

Pod czym spać zimą? Źródło: Dzień Dobry TVN
autor: Redakcja Dzień Dobry TVN
Co sądzisz o tym artykule?
2
0

wtorek, 4 kwietnia 2017

Nowe życie kanki na mleko

Zapraszam!
 Tym razem w moim domu sesja : Nowe życie kanki na mleko :)
Projekt Milk in the forest
wykonanie i stylizacja K.Klepacka dla MjM
foto M. Bykowski




czwartek, 25 sierpnia 2016

Vintage Boho Garden Siesta

"A po lesie wiatr 
Rwie na strzępy pajęczyny nić
A po polu wiatr
Rozsypuje kopce siana w pył
Do puszystych traw się tuli 
Skrada się do pustych ptasich gniazd
Po strumieniach z wodą śpiewa 
Lekkomyślny wiatr"
Przerwa w  podróży
( Fragment ukochanej  piosenki o końcu lata)   

Babie lato rozkłada nici na drzewach, a mnie robi się coraz smutniej. Niebawem nastąpi koniec ciepłych i słonecznych dni.
Od kiedy mieszkamy w lesie, urlop w Chałupach stracił swój urok i nie zrobił na nas takiego wrażenia jak w zeszłym roku, kiedy to wymęczeni wielkomiejskim hałasem pędziliśmy na wybrzeże ile sił. Tłum ludzi, walka o miejsce i pogoda w kratkę wykurzyły nas po czterech dniach z tonącego w strugach deszczu pola namiotowego. Gdy po tygodniu dotarliśmy do domu w Nadarzynie poczuliśmy, że dopiero teraz zaczynają się nasze wakacje. Codziennie rozkoszowaliśmy się pyszną kawą na tarasie w towarzystwie śpiewu ptaków i beztrosko bawiących się na drzewach rudych wiewiórek. Mój mąż miał czas troszkę pomajsterkować, a ja poleżeć w hamaku. Z racji na (jak to się mówi) "błogosławiony stan" nie miałam siły robić zdjęć i szaleć z nowymi sesjami. Lekarz zalecił dużo odpoczynku, dlatego nie odmawiałam sobie długich drzemek po dobrym obiedzie i kilku stronach znakomitej lektury podróżniczej "Bezsenność w Tokio". Zresztą skupiłam się na rzeczach potrzebnych dla malutkiego człowieka, trochę ważniejszych niż bieganie z aparatem.
Teraz, kiedy już zorganizowałam się na 95%  i jedną nogą jestem na mecie, dostałam zastrzyk energii i rzuciłam się w wir realizowania nowej sesji ogrodowej. Nie mogłam stracić tej pięknej letniej scenerii, a przede wszystkim odmówić sobie przyjemności dekorowania i fotografowania tak ważnych dla mnie samej.
W tym roku kupiłam kilka fajnych rzeczy, które wydaje mi się całkiem nieźle wpasowały się w styl vintage w jakim urządzony jest dom. Do letniej sesji Vintage Boho Garden Party wykorzystałam skórzane krzesło typu butterfly, poduchę od siostry z designerskiego sklepu w Birmie, fantastyczne retro kubki- słoiki i kilka rzeczy ze sklepu Ikea, która ostatnio wprowadziła całkiem ciekawe meble oraz dodatki w stylu vintage i industrial. Reszta bibelotów to pozbierane znaleziska, skórzane paski do spodni z szafy męża i materiały z różnych źródeł.
Mam nadzieję, że to nie ostania sesja w tym roku, chociaż moja kobieca intuicja podpowiada mi, że chyba będzie inaczej. Szykują się WIELKIE zmiany, inspiracje, inne otoczenie i całkiem nowe małe życie. Już się nie mogę doczekać :)
Foto Muszka

Foto Muszka

Foto Muszka

Foto Muszka


Foto Muszka


Foto Muszka


Foto Muszka

Foto Muszka

sobota, 19 marca 2016

Nowy dom pełen wnętrzarskich znaków zapytania

I stało się! Po długim niebyciu na blogu, dosyć nieśmiało i niepewnie powracam! Tym razem z własnym domem. Minęło już trochę czasu od kiedy nie mieszkamy na Starej Ochocie. Do grudnia miałam plan zaprojektować wnętrze naszego nowego domu w lesie. Problem polegał tylko na tym, że miało to być własne wnętrze. Czyli taka trochę wizytówka, ale też nie do końca osobista, bo i rodzinna ( biorąc pod uwagę wspólne życie z mężem i psem). I to, muszę przyznać wywoływało we mnie lekki stres. Na początku planowałam wielkie dokumentowanie i opisywanie robót na placu budowy, ale z czasem koncept legł w gruzach. Moja szalona głowa nie lubi jak coś jest, ale nie jest do końca. Bo zasadniczo chodzi o to, żeby był efekt łał, a nie efekt yyy ale o co chodzi?? Moja wizja wnętrza jest dosyć nietypowa, dlatego ciężko jest od razu wytłumaczyć czemu w holu mamy zdezelowane płytki jak z fabryki, a ściany śnieżnobiałe. Tłumaczenie pt. bo to taki styl, ale nie ma tu jeszcze tego i tego i tamtego trochę mnie męczy dlatego dałam sobie spokój z fotorelacją na jakiś czas. 
Nagle, wraz z nadchodzącą wiosną nastąpił przełom. Wczoraj obudziło mnie piękne słońce, które wlało się do salonu. Powiedziałam sobie -Ależ tu pięknie, trzeba to sfotografować bez względu na to czy jest idealnie czy nie. Pewnie nie będzie jeszcze przez 10 lat. Nadal nie mamy miliona rzeczy, ale widok za oknem na cudowny las wynagradza ten brak listew czy fajnego stolika kawowego. A z resztą, latem to i tak tu najlepiej będzie w ogrodzie, a to ooo to to już działka Malcucha, więc ja rączki umywam :))

Kuchnia, jadalnia i integracja z ogrodem Foto Muszka

Salon i Coffee o poranku Foto Muszka
Witkacy cacy cacy Foto Muszka
Koza, renifer i kopytka na parapecie Foto Muszka
Widok na las to najpiękniejsza i najlepsza żywa sztuka.  Foto Muszka

Zdezelowane płytki podłogowe, to tylko część planu muszkowego wnętrza. Cd nastąpi ... Foto Muszka

Witkacy i niechciany stół ;) Foto Muszka

Witkacy wita w korytarzu małym foszkiem ;) Foto Muszka

wtorek, 1 września 2015

Apartament jak ze snu

W tym roku miałam przyjemność wziąć udział w metamorfozie 32-metrowej kawalerki przy pięknej zabytkowej ulicy Mariackiej w Gdańsku.  Wymagała ona gruntownego remontu, a nowi właściciele (mimo, że nie są z zawodu architektami) sami zaprojektowali i całkowicie przebudowali wnętrze. Nie obyło się bez wyburzania ścian. W miejsce małej wąskiej kuchni zaaranżowano klimatyczną sypialnię (dzięki temu zyskano dodatkowy pokój), a kuchnię wbudowano w hol otwarty na salon.
Mieszkanie obecnie jest na wynajem dla turystów. Początkowo właściciele chcieli zrobić je w nowoczesnym skandynawskim stylu. Bali się, że antyki i stare meble przytłoczą małe wnętrze i zniechęcą do wynajmu. Chcieli aby było jasne i czyste. Znalazło się  na to ciekawe rozwiązanie. Postawiono na monochromatyczność. Zakupiono meble z IKEA z serii HEMNES oraz kilka oryginalnych akcentów jak ryciny starego Gdańska, retro zegar czy żyrandol z kryształkami. To wszystko nadało wnętrzu romantyczności i delikatnie wprowadziły w klimat historycznej zabudowy miasta. W łazience jak i w kuchni na ścianach położono retro kafelki, w holu na podłodze ułożono terakotę przypominającą drewniane deski, które zlewając się z panelami w salonie nie odcinają optycznie od siebie obu pomieszczeń. W łazience zamiast małej wanny wstawiono prysznic z niską misą i retro deszczownicą. Nad toaletą zamontowano lustro, które optycznie powiększyło łazienkę, jak również ukryło mało atrakcyjny piecyk gazowy. Umywalkę z kranem z retro kurkami ustawiono na komodzie HEMNES, a na podłodze ułożono fantazyjne kafle z Castoramy. W sypialni znalazło się miejsce na łóżko z żeliwną białą ramą oraz na mały stolik nocny HEMNES z lampką z pasiastym kloszem. Nad wszystkimi oknami zamontowano ukryte karnisze, z których zwisają do ziemi jasne zasłony i firany. W rogu salonu ustawiono okrągły stół, przy którym można zjeść śniadanie wsłuchując się w poranne dźwięki melodii wybijanej przez dzwony wieży mariackiej.  Efekt tej niesamowitej metamorfozy zamieszczam jako dowód dla wszystkich tych, którzy chcieliby kupić ruderę, ale boją się że nic z tego nie będzie, że można bez studiowania architektury wnętrz zrobić samemu coś pięknego z zupełnie niczego :) 
Mieszkanie przed remontem Foto właściciele
Przestronny jasny salon z widokiem na  ul.Mariacką i bramę nad Motławą  Foto Muszka

Sypialna w miejscu kuchni Foto Muszka
Poranek w takiej sypialni to sama przyjemność Foto Muszka

Duży przedpokój z szafą i lustrem  Foto Muszka

Klimatyczna jadalnia z sofą z funkcją spania oraz pojemnymi szafami Foto Muszka

Foto Właściciele
Anek kuchenny połączony z salonem i holem. Foto Muszka

niedziela, 30 sierpnia 2015

Miętowo- czekoladowe lody nad morzem

Odkąd wyprowadziłam się ze Słupska, a będzie to już dobrych kilka lat, parę letnich dni spędzam w moim ukochanym rodzinnym domu. W tym roku lipiec w Warszawie dał się nieźle we znaki. Zazwyczaj jest to bardzo gorący sezon remontów elewacji i mieszkań. Niestety wiąże się to z ciągłym hałasem za oknem. Można teoretycznie zamknąć je, ale nie można przecież żyć bez powietrza. Próbowałam wychodzić codziennie na Pola Mokotowskie, ale w 30 C takie wyjście to udręka i dla mnie i dla Coffee, która nie miała nawet siły podejść do piłeczki. 
Moi rodzice mieszkają na wsi niedaleko morza, więc jak mogłabym nie wykorzystać tak wspaniałej okazji wakacyjnej i nie przyjechać do nich na jakiś czas. 
Poranna kawa na tarasie, zapach skoszonej trawy i wrzosów mamy, lekka bryza z nad morza i śpiew ptaków to raj nad raje. Leżąc na hamaku zaczęłam bardzo poważnie rozmyślać o własnym domu z  ogrodem. Może w nowym roku, kto wie? 
Pobyt u rodziców to zawsze fantastyczna okazja, aby pobuszować po słupskich lumpach. Często można w nich znaleźć ciekawe dodatki do domu. Jeden wypad okazał się bardzo owocny w zakupy i został zwieńczony zaaranżowaną z mamą sesją fotograficzną telefonem kom. na tarasie. Szara duńska lampa ze złotymi dodatkami za całe 30 zł, poduszka miętowa za dychę, drewniane domki z Pepko za grosze i kilka dodatków z mamy salonu zmieniły taras w stylu marynistycznym w orzeźwiający kącik relaksu przy lekturze w upalne dni.
Kotek kocha tą miejscówkę Foto Muszka

Miła lektura w upalne dni Foto Muszka

Na hamaku czy na poduszkach?  Foto Muszka


Mama ma na tarasie zasłony przeciwsłoneczne. Super rozwiązanie na upały. Foto Muszka






wtorek, 28 lipca 2015

Jak przetrwać lato w mieście i nie zwariować?

Huraaa wakacje! 
Tak tak wiem, spóźniłam się trochę z ekscytacją, bo przecież to już koniec lipca.
Czy nie można jednak cieszyć się letnim czasem każdego dnia? Czy trzeba czekać z tą radością do zaplanowanego urlopu, mówić o nim codziennie z rozżaleniem i skreślać dni w kalendarzu na biurku? 
Kiedy pracowałam w korporacji, znalazłam sposób na letnią melancholię. Był on prosty, tani i nie trzeba było kupować ani biletu na komunikację miejską, ani paliwa do samochodu.
Codziennie robiłam sobie mini wczasy, które trwały od 15 minut do 2-3 godzin.
Do pracy jeździłam rowerem. Przez te kilkanaście minut czułam się jak na fajnej wycieczce :) 
O 8 rano nie było jeszcze upałów, ulice dość opustoszałe, bo część warszawiaków powyjeżdżała z miasta, a po drodze mogłam kupić świeże malinki od dziadka.  Miałam też ( I tu rada dla singli: dobre ryby biorą na rower ;) ) swoich kibiców - adoratorów przy biurowcu, którzy zawsze uśmiechali się i pozdrawiali mnie wjeżdżając do garażu :)) Jeden z nich nawet zostawił mi kiedyś liścik w koszyczku napisany po francusku + zaproszenie na Cafe au lait ;) 
Po pracy wracając rowerem machałam ściśniętym w tramwajach ludziom, jadłam obiad i szykowałam się na kolejną miłą wycieczkę z moją pieską Coffee. Czasem aktywnie, wtedy rzucałam jej piłeczkę, a ona biegała i przynosiła pod nogi, a czasem po prostu leżałyśmy na trawie i wąchałyśmy kwiatki. 
Wieczorami, kiedy upał dawał się we znaki, chłodziłam się seansem w kinie, albo z koleżanką na tyłach Biblioteki Narodowej leżałyśmy na kocu i wsłuchiwałyśmy się w miasto zapadające powoli w sen nocy letniej.






środa, 13 maja 2015

Polska herbata z cytryną na przeciwległym brzegu Skandynawii

Podczas weekendowego wypadu do Trójmiasta odwiedziłam moją koleżankę Kasię, która mieszka z rodziną niedaleko portu w Gdyni. Kasia rozkochana jest w dizajnie skandynawskim. Jej ulubionymi kolorami są biel i czerń, uwielbia kwiaty, a najczęściej odwiedzane sklepy to IKEA, Duka, Tiger, H&M Home i Biutiq.pl. 
Śmiałyśmy się, że przy tak zbieżnych upodobaniach powinnyśmy razem mieszkać. Pewnie moja połowa domu byłaby czarno- biała, a Kasi biało- czarna.

W mieszkaniu Kasi ze wszystkich stron otacza nas biel. Biała podłoga i ściany sprawiają, że czujemy się jak w nadmorskiej skandynawskiej chatce. Monochromatyczne meble i dodatki nie męczą wzroku, lecz pozwalają odpocząć od natłoku pstrokatych reklam w mieście. Kilka detali w cytrusowych odcieniach, a nawet pozostawione chorągiewki po dziecięcych urodzinach dodają mieszkaniu witalności.

Kasia, podobnie jak ja, uwielbia ładne rzeczy. Motywem przewodnim w jej domu są gwiazdki i zygzaki. Podczas wycieczki do Danii zakupiła kilka bardzo oryginalnych dodatków m.in. tablicę szkolna z retro koszyczkiem na kredę czy kubek Arne Jacobsena z literką A, którego (dzięki Kasi) stałam się szczęśliwą posiadaczką :)))
Nawet na pozór zwyczajna herbata z cytryną, została nam podana  w czarno białych kubeczkach, każdy z innym ciekawym wzorem, a po domu przechadzała się czarno- biała kotka o imieniu Milka.  


Foto Muszka

Foto Muszka

Foto Muszka

Foto Muszka

Foto Muszka



Foto Muszka

foto Muszka

czwartek, 23 kwietnia 2015

Słów kilka o marzeniach


Najważniejsze to w końcu siebie usłyszeć. To co w nas siedzi w środku prosi o szansę, mówi między wierszami myśli, pojawia się w błysku oka, potrafi niekontrolowanie odwieść od "ważności świata", dodaje ukrytej i nieznanej energii, ciągnie na swoją stronę.
Niestety tylko na chwilę bo my tego nie dostrzegamy i uparcie trzymamy się bezpiecznej, stabilnej ścieżki życia nienagannej i poprawnej. 
Nie ma się co łudzić, "to coś" nie zerwie się jak lawina, nie porwie jak tornado, nie zmyje wielką falą. 
Z "tym" czyli z samym sobą trzeba niestety odbyć długą dyskusję. Posłuchać co ma do powiedzenia i obserwować jak reaguje nasze ciało i umysł, kiedy opowiada jak by to było, gdybyśmy robili to na co mamy ochotę, to co kochamy, co lubimy.
Kiedy już zrozumiemy się z własnym "ja", to możemy zacząć powoli wprowadzać wszystko w czyn. Okaże się, że jest łatwiej niż nam się wydawało. Nasze pewne siebie "ja" odkryje nowe horyzonty, dostanie skrzydeł i już  nie będzie chciało schować się do nory.  MY już tego nie będziemy chcieli.
Dwa lata temu odbyłam ze sobą trudną rozmowę. Nie wierzyłam, że się uda, długo szukałam, ale postanowiłam zaryzykować i zrobić dla siebie coś dobrego.
Dzisiaj szczęście spada na mnie z nieba co dzień. Coś, co było kiedyś nieosiągalne teraz jest, trwa i ma się dobrze. A marzenia same się spełniają, jak to, kolejne już w tym roku, o pięknej sesji mojego mieszkania w IKEA :)))) 


Nie muszę tym razem pisać o stylizacji wnętrza, bo dziewczyny z Ikei bardzo skrupulatnie wszystko opisały i pięknie sfotografowały. Dzięki Olu i Gosiu :) 
A tu link i krótka foto relacja.

Foto IKEA

Foto IKEA

Foto IKEA

Foto IKEA

Foto IKEA

Foto IKEA

Foto IKEA

Foto IKEA

Foto IKEA

Foto IKEA

FOTO IKEA

Foto IKEA

Foto IKEA

Foto IKEA